W I N O L O G I A |
||
o w i n o r o ś l i i w i n i e |
||
strona główna | wydarzenia | artykuły | książki | polskie wino | galeria | inne strony | o/about | mój blog |
||
a r t y k u ł y | uprawa/terroir PO CO KOMU GŁOWA W WINNICY? Wojciech Bosak | 20-03-2012
Jedna z projektowanych przeze mnie winnic, posadzona zeszłej wiosny,
znajduje się w wyjątkowo uroczym miejscu – na stumetrowym wzniesieniu
górującym nad doliną Dunajca, z którego widok obejmuje kilka pasm górskich,
aż po charakterystyczny zarys Pienin na horyzoncie. Realizacja tego projektu
nie była jednak tak sielankowa, jak opisany landszaft. Podczas prac
przygotowawczych w najbardziej stromej części zbocza powstało osuwisko,
które szczęśliwie udało się naprawić i zabezpieczyć, ale kazało nam to
jeszcze raz przemyśleć dalsze przeznaczenie tego kawałka gruntu.
Po rozważeniu paru innych pomysłów (którymi nie będę tutaj zanudzał)
postanowiliśmy wraz z inwestorami, że najbardziej narażona na erozję partia
stoku będzie uprawiana wyłącznie ręcznie, gdyż mechaniczny sprzęt mógłby
spowodować tam kolejne osuwiska. Dlatego też parcelka ta została obsadzona
winoroślą w bardzo gęstym rozstawie 1,2 na 0,8 metra, aby z każdej piędzi
owej pracochłonnie uprawianej ziemi uzyskać możliwie wysoki plon, nie
przeciążając przy tym zanadto poszczególnych krzewów. Zdecydowaliśmy, że
rosnące tam winorośle będą prowadzone tradycyjnym sposobem na głowę.
Wspomniana głowa (kopferziehung, gobelet), to znany co najmniej od czasów
rzymskich sposób formowania winorośli, który polega na tym, że krzewy co
roku przycina się bardzo krótko, najwyżej kilkanaście centymetrów nad
ziemią, pozostawiając kilka krótkich czopków z pąkami na owocowanie. Po
kilku latach cięcia tworzy się w tym miejscu zgrubienie w formie pięści,
zwane właśnie głową. Prowadzone w ten sposób krzewy z reguły podwiązuje się
do osobnych palików, choć wyrastające z głowy latorośle można także rozpiąć
w formie niskich szpalerów na rusztowaniu z drutów.
Jeszcze przed 60–70 laty był to podstawowy sposób uprawy winnic, stosowany w
całej północnej i środkowej Europie, od Szampanii po Siedmiogród, nie
wyłączając Zielonej Góry i Warki. Dziś jednak prowadzone w tej manierze
winne krzewy prędzej zobaczymy na starych fotografiach, niż w naturze.
Jednym z nielicznych miejsc na świecie, gdzie współcześnie próbuje się
przywrócić ten tradycyjny system uprawy w nowo zakładanych winnicach są
Węgry. Prowadzenie na niską głowę przynosi bowiem szczególnie dobre efekty
przy uprawie popularnej tam kadarki, która na szpalerach nigdy nie osiąga
porównywalnej koncentracji i finezji aromatu (o takich eksperymentach można
poczytać m.in.
»tu).
Zresztą w literaturze często podkreśla się lepszą jakość wina pochodzącego z
ciętych na głowę krzewów, co bierze się z ich niższej plenności, a także z
tego, że winogrona dojrzewają bliżej ziemi, w bardziej stabilnym reżimie
termicznym. W naszych warunkach klimatycznych wielką zaletą tego sposobu
prowadzenia jest też łatwość okrywania krzewów na zimę. Wystarczy bowiem
parę ruchów szpadlem lub motyką, aby głowę wraz z pąkami, z których wyrosną
przyszłoroczne latorośle całkowicie obsypać ziemią, a wtedy winorośli nie
straszne są nawet trzydziestostopniowe mrozy.
I to był właśnie główny argument za wyborem tej formy prowadzenia krzewów w
przypadku wspomnianej winnicy nad Dunajcem. Zakładając bowiem, że jej część
i tak będzie uprawiana ręcznie, można było sobie przy takim prowadzeniu
pozwolić na nieco większe plantacje stosunkowo wrażliwych odmian Vitis
vinifera – w sumie
ponad 1600 krzewów traminera, pinot noir i pinot gris – co przy uprawie na
szpalerach byłoby raczej ryzykowne. Mam też nadzieję, że rosnące w tak dużym
zagęszczeniu krzewy wymuszą na sobie wzajemnie rozwój głębszych korzenieni,
co dodatkowo zwiększy ich odporność na mróz i choroby.
Formowanie na głowę ma też swoje wady, które zadecydowały, że po ostatniej
wojnie ten tradycyjny sposób prowadzenia winorośli został na większych
winnicach niemal całkowicie zastąpiony przez formy szpalerowe. Uprawa takich
krzewów jest bowiem bardzo pracochłonna, niewygodna (wymaga częstego
schylania się) i trudna do jakiejkolwiek mechanizacji. Wyraźnie niższa, niż
na szpalerach jest także wydajność plonu z jednego krzewu, choć w
przeliczeniu na hektar te różnice nie są aż takie duże, z uwagi na większą
gęstość nasadzeń.
Poza tym forma na głowę nie wszędzie się udaje. Nisko prowadzone przy ziemi
krzewy wymagają bowiem miejsc słonecznych, przewiewnych i dobrze chronionych
przed przymrozkami, co w chłodniejszych regionach winiarskich mogą zapewnić
tylko odpowiednie pochyłości i przewyższenia terenu. Jest to prawdopodobnie
najlepszy – także z ekonomicznego punktu widzenia – sposób prowadzenia
winorośli na bardzo stromych zboczach a także na bardzo suchych i ubogich
glebach kamienistych i piaszczystych. Głowa zawodzi natomiast na terenach
żyznych i bardziej wilgotnych, gdzie znajdujące się nisko nad ziemią owoce
są szczególnie narażone na choroby grzybowe.
|
||
© copyright by winologia.pl 2008-2011 | wszelkie prawa zastrzeżone | strona przeznaczona dla osób pełnoletnich |
||
strona główna | wydarzenia | artykuły | książki | polskie wino | galeria | inne strony | o/about | mój blog |
||