W I N O L O G I A |
||
o w i n o r o ś l i i w i n i e |
||
strona główna | wydarzenia | artykuły | książki | polskie wino | galeria | inne strony | o/about | mój blog |
||
a r t y k u ł y | uprawa/terroir WINNICE ORGANICZNE I BIODYNAMICZNE Wojciech Bosak | 20-06-2010
Od jakiegoś czasu wśród
winiarzy i konsumentów wina zapanowała moda na ekologię. Z roku na rok coraz więcej
winnic zaczyna stosować organiczne metody uprawy, bez oprysków chemicznych i nawozów
sztucznych. Wśród nich szczególną grupę stanowią winnice biodynamiczne, prowadzone
według zaleceń Rudolfa Steinera. Między biodynamikami a „zwykłymi” organikami tli
się ideologiczny konflikt, ale na czym tak naprawdę polega różnica między nimi? W
stronę natury W końcu XIX stulecia zaczęto na coraz szerszą skalę stosować w rolnictwie nawozy sztuczne (np. superfosfat i sole amonowe), pojawiły się też pierwsze pestycydy. Innowacje te przyniosły znaczący wzrost plonów, ale ich stosowanie bardzo szybko też prowadziło do zubożenia gleby i szkód środowisku naturalnym. Co poniektórzy zaczęli więc zastanawiać się, czy aby jest to właściwa droga rozwoju rolnictwa. Już w latach dwudziestych w Anglii narodziła się idea rolnictwa organicznego (ang. organic farming), zwanego też ekologicznym lub biologicznym, a w Niemczech powstały wtedy pierwsze gospodarstwa biodynamiczne. Pierwsze próby zastosowania uprawy organicznej w winnicach podjęto już w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia w Szwajcarii, Niemczech i Francji, ale idea ta zdobyła sobie większą popularność dopiero mniej więcej ćwierć wieku temu. Dziś ruch ten rozwija się w tempie prawdziwie żywiołowym, mimo to winorośl wciąż należy do najbardziej schemizowanych upraw. W Europie winnice stanowią zaledwie 8 procent wszystkich użytków rolnych, ale pochłaniają aż 40 procent wszystkich środków ochrony roślin, w tym 70 procent fungicydów zużywanych na naszym kontynencie! Na statystyczną butelkę europejskiego wina przypada ponad pięć gramów fungicydów, herbicydów i insektycydów rozpylanych w winnicach, w przeliczeniu na tak zwany „składnik aktywny”, czyli truciznę w czystej postaci. W organicznej uprawie nie stosuje się chemicznych środków ochrony roślin – fungicydów, insektycydów i herbicydów – które oprócz chorób i szkodników mogłyby zniszczyć także organizmy pożyteczne występujące w glebie i na powierzchni winnicy. Używa się natomiast naturalnych preparatów, jak wyciągi z roślin, roztwór mydła, bentonit, itp. Podstawowa zasada brzmi jednak: zapobiegać, a nie zwalczać. Nadrzędnym celem wszelkich zabiegów uprawowych jest więc wytworzenie takiego ekosystemu winnicy, który w sposób naturalny regulowałby wzrost i plonowanie krzewów winorośli i wzmacniał ich wrodzoną odporność na choroby i szkodniki. W praktyce jednak nie zawsze można obejść się bez chemii. Współcześni organicy i biodynamicy dopuszczają w winnicy opryski preparatem na bazie siarki a także stosowanie tak zwanej cieczy bordoskiej, mikstury siarczanu miedzi i wapna. Jest to antidotum na przywleczone w XIX wieku z Ameryki mączniaki, na które winorośl europejska (V. vinifera) nie znajduje naturalnej odporności. Użycie cieczy bordoskiej, to
bodaj najsłabszy punkt organicznej doktryny, gdyż środek ten wcale nie jest obojętny
dla środowiska, jak też dla jakości wina (powoduje problemy z fermentacją). Częste
stosowanie tego preparatu prowadzi do odkładania się w glebie toksycznych dawek miedzi,
jak to się stało na przykład w niektórych winnicach w Médoc. Kwiaty w winnicach W uprawie organicznej szczególną troskę przywiązuje się do utrzymania aktywności biologicznej gleby. Dżdżownice, krety, roztocza i żyjące pod powierzchnią owady nieustannie spulchniają ziemię na głębokość nawet kilku metrów, poprawiają jej przepuszczalność i przewiewność, a bakterie glebowe rozkładają materię organiczną i zwiększają przyswajalność makro- i mikroelementów przez rośliny. Sprzyja to głębokiemu korzenieniu się winorośli, dzięki czemu krzewy nabierają lepszej odporności i rodzą winogrona zdrowsze i bardziej wyrównane pod względem wielkości i dojrzałości. W organicznych winnicach pozwala się rosnąć dzikim trawom, ziołom, kwiatom, a nawet zwykłym chwastom, albo też wysiewa się w miedzyrzędziach specjalne mieszanki tzw. roślin okrywowych. Stanowią one konkurencję dla krzewów winorośli i ograniczają ich wzrost oraz plonowanie, przez co nie trzeba ich tak silnie przycinać. Owoce wtedy lepiej dojrzewają, a młode latorośle lepiej drewnieją przed zimą (co znów poprawia ich odporność w przyszłym roku). Rośliny okrywowe chronią także glebę przed erozją (jest to istotne zwłaszcza na zboczach) a ich korzenie dodatkowo spulchniają ziemię. Służą one także jako tak zwany nawóz zielony – późnym latem kosi się je i przyoruje przed zimą. Poza tym winnice nawozi się kompostem lub obornikiem, można również poprawić odczyn i strukturę gleby przez dodanie naturalnych preparatów mineralnych, jak mączka dolomitowa, mielony glaukonit i skały fosforanowe. Niedopuszczalne jest natomiast stosowanie jakichkolwiek nawozów syntetycznych. Bogata szata roślinna tworzy też odpowiednie środowisko dla życia wielu pożytecznych organizmów. Niektóre szkodniki winorośli posiadają bowiem naturalnych wrogów, które zwalczają je równie skutecznie, jak opryski chemiczne. Przykładem może być dobroczynek gruszowy (Typhlodromus pyri), drapieżny roztocz polujący na groźne dla winorośli przędziorki. Dlatego przy organicznej uprawie
przywiązuje się szczególną wagę do zachowania różnorodności biologicznej nie tylko
w samej winnicy, ale też wokół niej, tak aby zminimalizować niekorzystne
oddziaływanie uprawy na środowisko. Unika się zwłaszcza tworzenia wielohektarowych
monokultur winorośli. Zaleca się nawet, aby na każdej działce winnicy pozostawić co
najmniej jeden procent powierzchni w formie zagajnika, grupy krzewów, naturalnej łąki,
itp., jako ostoi dla lokalnych gatunków roślin i zwierząt. Wokół krowiego rogu Wszystkie wymienionej wyżej reguły uprawy
organicznej stosuje się także w winnicach biodynamicznych. Ruch biodynamiczny w
rolnictwie zapoczątkował Rudolf Steiner (1861–1925), austriacki filozof, okultysta,
badacz twórczości Goethego, twórca antropozofii i szkół waldorfowskich. W 1924 roku
wygłosił on w Kobierzycach pod Wrocławiem (wówczas Koberwitz) serię ośmiu wykładów
pod tytułem Duchowe podstawy odnowy rolnictwa,
w których zaproponował swoistą wizję gospodarowania na roli, alternatywą wobec
narastającej chemizacji i mechanizacji. Steiner, który nawiasem mówiąc był całkowitym ignorantem w tej dziedzinie, wykazał się sporą intuicją twierdząc, że podstawą dobrego rolnictwa powinna być zdrowa gleba traktowana jako złożony, żywy organizm, postulował także zróżnicowanie produkcji rolnej w ramach jednego gospodarstwa. W tej części swoich poglądów był więc bliski współczesnym mu pionierom rolnictwa organicznego. Sporo kontrowersji wzbudzają natomiast wymyślone przez niego „homeopatyczne” nawozy i środki ochrony roślin (tzw. preparaty biodynamiczne) oraz jego koncepcje dotyczące wpływu „sił kosmicznych” – księżyca i planet – na wegetację roślin. Oddziaływanie idei Steinera było bardzo szerokie i już w latach trzydziestych ponad sto gospodarstw w Niemczech, Szwajcarii, Holandii, Anglii i USA stosowało opracowane przez niego zasady uprawy biodynamicznej. Jednak założenia biodynamiki, które przecież tak dobrze wpisują się w modną „od zawsze” wśród części winiarzy koncepcję terroir zaskakująco późno trafiły do winnic. Pionierem w tej dziedzinie była austriacka posiadłość Nikolaihof w Wachau, gdzie ponoć już w 1971 roku zaczęto wprowadzać w winnicy nauki Steinera. Jednak prawdziwym apostołem tego ruchu stał się Nicolas Joly, który w 1984 roku wprowadził uprawę biodynamiczną w swojej winnicy Clos de la La Coulée de Serrant nad Loarą. Charyzmatyczny Joly jest dziś niekwestionowanym guru tego nurtu, a jego przetłumaczona na kilka języków książka Le vin du ciel à la terre od lat jest biblią winiarzy biodynamików na całym świecie. Dziś uprawa biodynamiczna jest szalenie modna i co roku już nie dziesiątki, a setki winnic decydują się na jej stosowanie. Wśród biodynamików są takie sławy, jak Leroy w Burgundii, Chapoutier nad Rodanem, Deiss w Alzacji, Selosse w Szampanii, Pingus w Ribera del Duero, St. Andrea w Egerze, czy Fetzer w Kalifornii. Poza respektowaniem wszystkich zaleceń uprawy organicznej biodynamika wymaga dodatkowo stosowania opracowanych przez Steinera preparatów biodynamicznych (oznaczone numerami od 500 do 508, patrz niżej), które służą do spryskiwania kompostu lub oprysków wykonywanych bezpośrednio w winnicy. Podstawowy, najczęściej stosowany preparat nr 500 sporządza się z krowiego nawozu, którym napełnia się krowi róg i zakopuje na pół roku w ziemi. Podobnie w krowim rogu preparuje się sproszkowany kwarc (nr 501). Popularnym środkiem jest także wywar ze skrzypu polnego (nr 508). Preparaty te stosuje się w homeopatycznych
dawkach i przed wykonaniem oprysku poddaje tak zwanej dynamizacji, czyli miesza w
odpowiedni sposób w sporej ilości wody, co ma uaktywnić całą ich moc przy udziale „sił
kosmicznych”. Kolejnym istotnym elementem biodynamicznej doktryny jest przestrzeganie
kalendarza biodynamicznego, który określa terminy poszczególnych zabiegów uprawowych
według faz księżyca i pozycji planet. Czy to działa? Wszyscy raczej się zgadzają, że stosowanie zasad uprawy organicznej daje z reguły dobre rezultaty. W tak prowadzonych winnicach krzewy winorośli są zdrowsze, bardziej odporne i zbalansowane, a uzyskane z nich winogrona odznaczają się lepszą jakością, dojrzałością i koncentracją aromatu. Niebagatelne są także korzyści ekonomiczne. Wprawdzie uprawa organiczna jest nieco bardziej pracochłonna i wiąże się z ograniczeniem plonu, to jednak rezygnując z drogich chemicznych oprysków można zaoszczędzić nawet do dwóch tysięcy euro rocznie na każdym hektarze winnicy! Nie trzeba też chyba nikogo przekonywać o plusach, jakie to niesie dla środowiska naturalnego oraz dla zdrowia ludzi pracujących w winnicy i mieszkających w jej pobliżu. Organiczne metody wydają się więc całkiem naturalnym wyborem przy uprawie winnicy. Niestety, nie wszędzie tak do końca się to udaje. W chłodniejszym i bardziej wilgotnym klimacie, a także w gorszych lokalizacjach (np. na ciężkich, wilgotnych glebach) krzewy częściej chorują, a winogrona gniją i pleśnieją. Paradoksalnie więc, rezygnując z użycia chemicznych środków ochrony w takich warunkach nieraz uzyskuje się wino nie tylko gorszej jakości, ale też mniej zdrowe! Niektóre pleśnie produkują bowiem toksyczne substancje (np. ochratoksyny), które mogą być groźniejsze dla ludzkiego zdrowia, niż ewentualne ślady fungicydów pozostałe po prawidłowo wykonanych opryskach. Nie powinno więc dziwić, że największy procent winnic organicznych i biodynamicznych spotykamy dziś w regionach stosunkowo ciepłych i suchych, w Australii, Kalifornii, we Włoszech, czy w Hiszpanii. We Francji niemal trzy czwarte takich upraw koncentruje się w Langwedocji i Prowansji, gdzie jest najwięcej słońca i najmniej opadów w całym kraju. Natomiast w chłodniejszych
regionach w północnej Francji, w Niemczech, Austrii, czy na Węgrzech organiczna uprawa
sprawdza się przede wszystkim w najlepszych lokalizacjach winnic, na stosunkowo suchych,
słonecznych i przewiewnych zboczach i pagórkach oraz na dobrze przepuszczalnych glebach. Rozsądek i wiara Od lat jednak trwają zaciekłe
kontrowersje, czy wymyślone przez Steinera reguły biodynamiczne wnoszą rzeczywiście
jakąś dodatkową wartość do uprawy organicznej. Dla biodynamików „zwykłe” (czyli
nie stosujące praktyk biodynamicnych) rolnictwo organiczne zatrzymuje się ledwie w pół
drogi, a osiągnięcie pełnego efektu nie jest możliwe bez zakopania w ziemi krowiego
rogu i „dynamizacji” sił kosmicznych. Natomiast dla trzeźwo myślących organików
owe biodynamiczne ekstrasy, to zwykłe hokus pokus. Do niedawna był to spór czysto
ideologiczny gdyż brak było rzetelnych podstaw, aby w sposób naukowy ocenić różnice
między winnicami uprawianymi metodą organiczną i biodynamiczną. Dopiero w 2005 roku w
renomowanym American Journal of Enology and
Viticulture ukazały się wyniki pierwszych takich systematycznych badań porównawczych
prowadzonych na wydziale rolnictwa i gleboznawstwa Uniwersytetu Stanu Waszyngton. I co się
okazało? Otóż wieloletnie obserwacje
działek doświadczalnych uprawianych „czystą” metodą organiczną oraz tych, na których
stosowano również praktyki biodynamiczne nie wykazały w zasadzie żadnych istotnych różnic
dotyczących kondycji gleby, wegetacji i odporności krzewów winorośli, jakości
winogron i zrobionego z nich wina, a także oddziaływania winnicy na środowisko. Pod tymi wnioskami podpisała
się nawet biorąca udział w badaniach zagorzała wyznawczyni biodynamiki Jennifer Reeve
(później dr Reeve przyznała, że był to dla niej prawdziwy szok). Podobne eksperymenty
przeprowadzono równolegle w kilku innych placówkach naukowych, a efekty wszędzie były
mniej więcej takie same. A więc wedle uznanych przez
naukę narzędzi badawczych praktyki biodynamiczne po prostu nie działają i w zasadzie
można by je zaliczyć do mało nas tu zajmującej sfery magicznych rytuałów, ale...
Wielu przecież znakomitych winiarzy, ludzi skądinąd rozumnych i nie pozbawionych
piątej klepki zdecydowało się na zakopanie w winnicy przysłowiowego rogu z krowią
kupą i całkiem spory dziś procent spośród najwspanialszych win świata powstaje
zgodnie z fazami księżyca. Nawet jeśli będziemy oceniać
winnice biodynamiczne według czysto racjonalnych kryteriów uprawy winorośli, to
dojdziemy do wniosku, że są one często lepiej prowadzone, niż większość „zwykłych”
winnic organicznych. Wygląda więc na to, że niezależnie od kontrowersyjnych praktyk
biodynamicznych wyznawcy idei Steinera po prostu poważniej podchodzą do zasad uprawy
organicznej i bardziej skrupulatnie wypełniają wszystkie jej zalecenia. Może więc takie
quasi-religijne, dogmatyczne i rytualne podejście, to jednak jest jakaś metoda i „droga
duchowa” prowadząca ku wyższym stopniom ekologii w winnicy. Poza tym idea
biodynamiczna, z całą swoją ezoteryczną malowniczością, która oczywiście może nas
śmieszyć i denerwować, ma jednak sporą siłę przyciągania. Wielu winiarzy, którzy być
może nigdy nie zainteresowaliby się „zwykłą” uprawą organiczną wybiera modną
dziś biodynamikę choćby ze snobizmu, albo po prostu dla marketingu. W końcu jednak od
intencji bardziej liczą się czyny i ich efekty. Preparaty biodynamiczne 500 – krowie odchody, którymi
napełnia się krowi róg i zakopuje w ziemi na sześć miesięcy, służy do oprysków
gleby w winnicy w celu wspomożenia rozwoju organizmów glebowych. 501 – sproszkowany kwarc „fermentowany”
w krowim rogu (w sposób podobny jak preparat nr 500), służy do oprysków krzewów dla
wspomożenia procesu fotosyntezy i podniesienia odporności. 502 – kwiaty krwawnika
pospolitego (Achillea millefolium) „fermentowane”
w wysuszonym żołądku jelenia, służy do spryskiwania kompostu. 503 – kwiaty rumianku „fermentowane”
w jelicie bydlęcm, służy do spryskiwania kompostu. 504 – pokrzywa zwyczajna (Urtica dioica) „fermentowana” bezpośrednio w
ziemi, służy do spryskiwania kompostu. 505 – kora dębowa „fermentowana”
w czaszce owcy, kozy, świni lub konia, służy do spryskiwania kompostu. 506 – kwiaty mniszka lekarskiego (Taraxacum officinale) „fermentowane” w jelicie
zwierzęcym, służy do spryskiwania kompostu. 507 – wywar z kozłka
lekarskiego (Valeriana officinalis), służy do
spryskiwania kompostu. 508 – wywar ze skrzypu polnego (Equisetum arvense), służy do oprysków krzewów w
celu podniesienia ich odporności. ©tekst: Wojciech Bosak Tekst ten stanowi poprawioną i rozszerzoną wersję artykułu, który ukazał się pierwotnie w Czasie Wina oraz w wersji rozszerzonej na stronie Vinisfera
|
||
© copyright by winologia.pl 2008-2011 | wszelkie prawa zastrzeżone | strona przeznaczona dla osób pełnoletnich |
||
strona główna | wydarzenia | artykuły | książki | polskie wino | galeria | inne strony | o/about | mój blog |
||